„Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu…” pod tą właśnie dewizą minął kolejny wieczór, poświęcony twórczości Adama Mickiewicza. Tradycyjnie takie imprezy w naszym gimnazjum odbywają się od niepamiętnych czasów, zazwyczaj w drugiej połowie grudnia, bowiem wieszcz narodu polskiego urodził się 24 grudnia, czyli w wieczór wigilijny. Urodził się w Nowogródku (1798 r.), zmarł w Konstantynopolu (1855 r.), pochowany na Wawelu. W swym życiu odbył liczne podróże, ale pamięć i miłość do Litwy przetrwała w nim na zawsze.
Po studiach na Uniwersytecie Wileńskim i okresie kowieńskim, gdy pracował jako nauczyciel , poeta z przyjaciółmi został aresztowany i zesłany w głąb Rosji. Tu odbył kilka podróży, jedną z nich okazała się wędrówka na Krym. Poeta zachwyca się przyrodą bliskowschodnią, rozkoszuje klimatem i krajobrazami, roślinnością oraz architekturą, jednak Litwa będzie tą wieczną Arkadią, do której już nigdy nie powróci. I otóż z tej tęsknoty, zafascynowany pięknem Wschodu poeta pisze cykle sonetów.
I w ten przepiękny grudniowy dzień, gdy za oknem ośnieżone litewskie sosny, niebo niczym włoskie, na stołach ananasy, winogrona i inne owoce z południa,tylko szkoda, że nie wszyscy potrafią się tym cieszyć.Czasami chyba warto oderwać się od tej naszej szarej rzeczywistości, pozostawić swe problemy w domu i dać odpoczynek duszy, bo ona też potrzebuje tego pokarmu duchowego.
We czwartek już od samego rana na 3 piętrze można było usłyszeć kolejne próby, recytacje, muzykę i śpiew. To uczniowie klas g3 powtarzali i repetowali swój występ, chcieli bowiem solidnie wypaść. Występ odbył się dwukrotnie. Raz dla młodszej widowni (kl. g1 i g2), później dla nauczycieli i gości. Podczas pierwszego występu, w przepełnionej sali panowała taka cisza, że można to było porównać do tej ciszy, którą słyszał poeta w czasie swej wędrówki przez stepy. Nie należało wytężać ucha, by coś usłyszeć. Dla uczni taka lekcja chyba się zapamięta lepiej, niż ta tradycyjna.
Pomysł wieczoru sonetów w różnych językach dojrzewał już sporo lat i tylko teraz podjęliśmy się tego wyzwania. Po polsku, litewsku, rosyjsku, ukraińsku, angielsku, trochę po niemiecku, szkoda, że nie znaleźliśmy tłumaczenia na język białoruski. Wspaniały jak zawsze śpiew, prawdziwie męski, dobre recytacje, prezentacje i szersza informacja o twórczości i życiu poety polskiego, na pewno nie pozostawiła obojętnych.
Po południu impreza odbyła się trochę w innej formie. Towarzyszyła tu filiżanka kawy lub herbaty, owoce z południa, żywa muzyka na początku, no i chyba miła i ciepła atmosfera… Mamy nadzieję, że ten grudniowy dzień zbyt zbyt się nie wydłużył… i oby tradycja przetrwała.
Organizatorzy